Inspekcja Handlowa skontrolowała sprzedawane w marketach warzywa i owoce. Kilkanaście procent produktów było źle oznaczonych. Czy nawet na truskawkach trzeba oszukiwać?
Badania zostały przeprowadzone na zlecenie prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Kontrolę zrobiono w związku ze skargami konsumentów i rolników.
Inspekcja miała wykazać, czy sprzedawcy prawidłowo podają informację o kraju pochodzenia sprzedawanych produktów.
- Konsumenci mają przed zakupem prawo do pełnej, jasnej i rzetelnej informacji o ofercie, w tym także o kraju pochodzenia owoców czy warzyw. Od dużych, profesjonalnych przedsiębiorców, jakimi są sieci handlowe, oczekuję szczególnej staranności i dbałości o klientów, w tym prawidłowej informacji o oferowanych produktach. Wprowadzanie konsumentów w błąd jest absolutnie niedopuszczalne
- mówi Tomasz Chróstny, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Pod lupę kontrolerów trafiły przede wszystkim te produkty, co do których jest największe ryzyko wprowadzenia w błąd. Sprawdzano między innymi ziemniaki, pomidory, ogórki, marchew, jabłka i truskawki.
W pierwszym półroczu 2020 roku inspektorzy zakwestionowali 358 partii produktów, co stanowi 10% sprawdzanego towaru. Błędy polegały przede wszystkim na złym wskazaniu kraju pochodzenia lub niepodawaniu go w ogóle.
Ostatni etap kontroli prowadzono od 15 kwietnia do 19 czerwca. Skontrolowano wtedy 154 sklepy, w tym 119 należących do sieci handlowych.
- Nieprawidłowości stwierdzono w 33,8 proc. z nich, m.in. w sklepach Groszek, Lewiatan, Lidl, Delikatesy Centrum, Kaufland, Dino, Tesco, Intermarche, Polomarket, Netto, Biedronka oraz placówkach niesieciowych
- informuje UOKiK.