„W 1735 roku brytyjski parlament uchwalił Witchcraft Act, ustawę, wedle której czarostwo przestało być uznawane za przestępstwo i stało się jedynie występkiem, rodzajem oszustwa, za które można było karać rokiem więzienia lub publicznym osadzeniem w dybach” – pisze w artykule wstępnym najnowszego miesięcznika „Mówią wieki” redaktor naczelny prof. Michał Kopczyński.
To wydarzenie pozornie kończyło trwające od setek lat, obejmujące dużą część cywilizacji zachodniej, paranoiczne zjawisko polowań na czarownice.
Szukano winnych za klęski zagrażające egzystencji tysięcy ludzi zagrożonych głodem lub utratą dachu nad głową, ale także codzienne niedostatki.
„Wbiwszy kołek do słupa, mleko cebrami doiły i doją, jako się nieraz pokazało nie tylko w górach, na Podolu, Ukrainie, Rusi, Wołoszczyźnie, ale w różnych prowincjach polskich. Bowiem czart krowom mleko odbiera, a do nich przynosi” – pisano na łamach kalendarza Józefa Duńczewskiego z 1759 roku.
Zanim jeszcze w Europie pomyślano o "odczynieniu" czarowstwa, w Pułtusku już to miało miejsce!
We wspomnianym miesięczniku można bowiem przeczytać:
Synod diecezjalny w Pułtusku (zebranie przedstawicieli duchowieństwa i świeckich w kościele chrześcijańskim) w sierpniu 1733 r. zwołał biskup Andrzej Stanisław Załuski. Biskup zwołał synod - jak się okazało - ostatni w I Rzeczypospolitej przed rozbiorami - dla wzmocnienia dyscypliny duchowieństwa, podniesienia życia duchowego wiernych, walki z zabobonami.
Wyplenienie przesądów było jednak niemożliwe ze względu na ich głębokie zakorzenienie w kulturze ludowej i jej pogańskie źródła.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz