MRÓZ, PEŁNE UMUNDUROWANIE I 15 MINUT W LODOWATEJ WODZIE
Pod okiem instruktorów i ratowników medycznych, żołnierze byli poddawani stopniowemu wychładzaniu. Zanim przystąpili do egzaminu, do lodowatej wody wchodzili trzy razy na 15 minut – każdy z żołnierzy poczuł na własnej skórze, jak reaguje jego ciało i psychika na ekstremalne doświadczenie. Od momentu wyjścia z wody mieli 6 minut na rozpalenie ogniska za pomocą krzesiwa oraz rozłożenie i złożenie karabinka MSBS GROT. W normalnych warunkach wykonanie tych czynności nie sprawiałoby problemu, ale już na tym etapie ciało, percepcja i zdolność logicznego myślenia zaczynały być poza kontrolą szkolonych.
MOMENT KULMINACYJNY
Po chwili ogrzania w śpiworze i przebraniu w suchy mundur nadszedł moment kulminacyjny. Żołnierze wyruszyli w nocny, blisko 30 kilometrowy marsz - z czego połowę pokonali transportując kilkudziesięciokilogramowe obciążenie. Po drodze musieli odnaleźć ukryte racje żywnościowe, założyć obozowisko i rozpalić ognisko metodą survivalową. Po godzinnym odpoczynku, kontynuacji marszu, zaliczeniu punktu z ewakuacją rannego – a przy tym pozbyciu się resztek zachowanych w organizmie kalorii, żołnierze powrócili do miejsca z którego wyruszyli. Tam po raz ostatni zanurzyli się w wodzie na 20 minut.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz